Uprawnienia do nadawania stopni w Ustawie 2.0, czyli co nas czeka?

Z informacji dochodzących z MNiSW wynika, że prawa do nadawania stopnia doktora habilitowanego i wnioskowania o nadanie tytułu profesora (o ile się ostanie) będzie przysługiwać wyłącznie jednostkom kategorii A+/A. „Zwykłych” doktorów będą mogły promować (choć nie wiemy, czy także prowadzić studia doktoranckie) wydziały nowej kategorii B+. O tę ostatnią mniejsza, bo nie wiemy, czym ma być. Natomiast pierwsza liga prawdopodobnie się nie zmieni, więc możemy spróbować przewidzieć, co nas czeka w przyszłości. Wziąłem do tego celu wyniki ostatniej parametryzacji dla kilku klasycznych dyscyplin uniwersyteckich: filologii, teologii, historii, prawa, ekonomii, biologii, matematyki, fizyki i chemii. Policzyłem, ile z tych jednostek ma kategorię A/A+ i jaki jednostki te stanowią procent w każdej grupie wspólnej oceny. Wyszła mi tak:

Filologia: na 44 jednostki w HS1EK kategorię A/A+ ma 8, czyli około 18% ;
Teologia: na 13 jednostek w HS1FT kategorię A/A+ ma 7, czyli około 54%;
Historia: na 19 jednostek w HS1HS kategorię A/A+ ma 8, czyli około 42%;
Prawo: na 23 jednostki w HS1PR kategorię A/A+ ma 6, czyli około 26%;
Ekonomia: na 93 jednostki w HS1EK kategorię A/A+ ma 30, czyli około 32%;
Biologia: na 23 jednostki w NZ1B kategorię A/A+ ma 9, czyli około 39%;
Matematyka: na 15 jednostek w S1MI kategorię A/A+ ma 10, czyli około 66%;
Fizyka: na 25 jednostek w  SI1FA kategorię A/A+ ma 12, czyli 48%:
Chemia: na 20 jednostek w SI1CT kategorię A/A+ ma 16 czyli 80%.

Lista ta wymaga drobnej korekty. W naukach ekonomicznych 19 ocenianych jednostek A/A+ to wydziały SGH i Uniwersytetów Ekonomicznych w Poznaniu, Katowicach, Wrocławiu i Krakowie. Korygując stosownie do nowych przepisów i traktując uczelnie ekonomiczne jako jednowydziałowe otrzymalibyśmy 16 jednostek kategorii A/A+, czyli około 17%.

Na interpretację tych wyników przyjdzie jeszcze czas. Na ocenę skutków przyjdzie poczekać do ogłoszenia nowych zasad ewaluacji jednostek naukowych. Ryzyko w tym miejscu widzę jedno – jeśli utrzymujemy habilitację jako pierwszy krok do profesury i prawo wnioskowania o tytuł naukowy będzie przysługiwało tylko wydziałom kategorii A/A+, dostaną one znakomite narzędzie kontrolowania populacji na konkurencyjnych uczelniach. Mechanizm ten będzie także potencjalnie zniechęcał do kariery na nowo tworzonych czy rozwijających się uczelniach, w tym zawodowych. Zdolny uczony lub uczona 3 razy się zastanowi, zanim zatrudni się w szkole, która nie daje możliwości awansu. Jak pójdzie z wnioskiem awansowym na inną uczelnię, o awansie takiego pracownika będą decydować ludzie, dla których  on sam jest konkurentem, a  awansowanie go wzmocni konkurencyjny ośrodek.  Nawet uczelnie, na których pracują same anioły będą odczuwać pokusę przystrzyżenia takiego kandydata równo z trawą.

Ponieważ nie słychać o alternatywnej, dydaktycznej ścieżce kariery zapewniającej taki sam zestaw szczebli awansu, aż do dydaktycznego odpowiednika profesora zwyczajnego (professorial teaching fellow), każdy, kto ma choć trochę oleju w głowie, poszuka roboty poza uniwersytetem, jeśli nie załapie się na uczelnię A/A+, bo świadomość, że wyżej adiunkta nie zajdziesz i w wieku lat 30 osiągniesz szczyt możliwości płacowych jest dość deprymująca.

6 Comments

  1. Ale jest dokładnie tak samo teraz. Jestem na wydziale który z mojej dziedziny daje doktorat a nie habilitację. U nas przechodza tylko najlepsze habilitacje i niektóre po znajomości (w poznaniu,, gdańsku itp). Natomiast wiele osób na habilitację nie ma szans. Osoby o takim samy dorobku dostają habilitację w swoiich jednostkach typu poznań, kraków, gdansk, lublin. Więc zasadniczej różnicy nie widze.

  2. Wydział na którym pracowałam nie miał prawa do habilitacji w „mojej” dyscyplinie. Próbowałam szczęścia w innej uczelni, ale w obcej jednostce nie miałam szans. Jest dokładnie tak jak w poprzednim komentarzu. I tak pozostanie, chów wsobny. Swoi pracownicy, z grona zewnętrznych habilitantów mają szansę albo mega wybitni albo ze znajomościami.

  3. Jak ktoś jest dobry to z furkotem może przebić się przez habilitację czy profesurę na innym wydziale na innej uczelni. Ale trzeba coś sobą reprezentować. Moi młodzi pracownicy – adiunkci będą startować za jakiś czas na habilitację z dwucyfrowym indeksem h i sumarycznym IF’em na poziomie 30-50, więc nawet gdyby poszli na inny wydział innej uczelni – to nikt by się do nich nie przyczepił. Dla tego innego wydziału każda habilitacja to są punkty, więc to się liczy in plus. Zresztą jak ktoś jest dobry, to jest znany i na innych uczelniach dzięki współpracy naukowej – w dzisiejszym świecie ktoś, kto nie współpracuje w formalnych lub nieformalnych grupach nie ma większych szans na osiągnięcie sukcesu i zrobienie kariery naukowej. Czasy robienia nauki solo skończyły się w połowie XX wieku.

  4. @Piotr Stec – mniej rozmyślań, a więcej działań – to klucz do sukcesu i minimalizacji obaw, że ktoś nogę podłoży czy się będzie odgrywał z bezinteresownej zawiści. Jak jesteś na tyle dobry, aby wzlecieć ponad przeciętność – to jesteś poza zasięgiem ewentualnych strzałów wrogów. Wielokrotnie sprawdzone i przetestowane. Ale jak wspomniałem – dwucyfrowy indeks h, duuuży sumaryczny IF i przede wszystkim WŁASNE granty i zlecenia – wówczas dopiero Cię wrogowie (z reguły byli aparatczycy PZPR i ich wychowankowie) mogą w doopę pocałować 😉
    Życzę sukcesów 🙂

Możliwość komentowania jest wyłączona.