Doczekaliśmy się zaktualizowanego wykazu czasopism. Po jego publikacji nastąpiła reakcja zainteresowanych, którą trudno inaczej określić jak surprised Pikachu. Zbiorowy akademicki słup soli. Wszyscy w drzewa bobkowe zamienili się. Jak już oprzytomnieliśmy nastąpiła żywiołowa reakcja. Z jednej strony redakcje wprowadzonych do wykazu lub mocno dowartościowanych punktami czasopism otwarły szampitra i zaśpiewały chóralnie We are the champions. Jedno, szczególnie mocno dopunktowane wydawnictwo zrobiło z tego powodu taką reklamę po krańce Internetu, że strach lodówkę otworzyć. Z drugiej strony pojawiły się listy proskrypcyjne czasopism forowanych na liście i publiczne oświadczenia, gdzie to się nigdy nie publikowało i publikować nie będzie. Całości dopełniły teksty śledcze wykazujące, kto za tym stoi i co się za tym kryje. Jeszcze nikt nie ujawnił, że jezuici, ale zapewne ktoś to w końcu napisze i wtedy Eugeniusz Sue i Hieronim Zahorowski powrócą z zaświatów i otworzą wspólny kanał na YouTube.
Sęk w tym, że cała ta krytyka, że to wszystko woda na młyn odwetowców z Bonn i sił reakcji (tak, bardzo łatwo przypominamy sobie ten styl) jest trochę obok problemu. Bo tak naprawdę wykaz czasopism stworzył w HST (humanistyka, nauki społeczne, teologia) novus ordo seclorum. I to o kształt tego porządku należy w pierwszym rzędzie pytać, bo najprawdopodobniej zostanie z nami dłużej i nie zmieni się nawet jeśli ministerstwem będzie zarządzać dr. Harley F. Quinzel.
Pierwsze pytanie, czy wszystko odbyło się mniej więcej w myśl rozporządzenia w sprawie sporządzania wykazów wiadomych? I tu mogą być wątpliwości, na które zwraca uwagę portal prawo.pl Odsyłam czytelników do tamtego tekstu, tu chciałbym zwrócić uwagę na inne aspekty tworzenia wykazu. Przede wszystkim, rozporządzenie przewiduje dwa tryby wciągania na listę i przyznawania punktów – algorytmiczny i ekspercki. Ten pierwszy działa bez zarzutu z niewielką poprawką na to, że ministerialny arkusz kalkulacyjny ma pewien problem z czterema podstawowymi działaniami i niektórym czasopismom, które weszły na SCOPUS policzył nieco mniej punktów niż powinien. System ekspercki umożliwia wciągnięcie na listę czasopism z ERIH+ (i niektórych innych jak się redakcja ładnie uśmiechnie) oraz dosypkę punktów ze względu na znaczenie dla nauki. I tu jest problem, bo wygląda na to, że twórcy wykazu z wyjątku zrobili zasadę i hurtem wciągnęli na listę wszystkie polskie czasopisma z ERIH+. O ile uważam, że ERIH+, EBSCO czy DOAJ mogą być bazami referencyjnymi najniższego poziomu (indeksacja daje 20 pkt), to taka zmiana wymaga jednak zmiany rozporządzenia.
Drugi problem jest z przyznanymi punktami. Nowi wskoczyli na listy czasem z 40. albo 70. punktami, przyznanymi chyba za to, że redakcje potrafiły dostosować swoje czasopisma do wymogów ERIH+, wypełnić wniosek i nacisnąć ENTER. Jeśli tak, to czasopisma z wykazu, które na ERIH+ weszły przed 2017 r. powinny dostać 70 pkt przez zasiedzenie. Oczywiście ironizuję, bo do wykazu weszło trochę naprawdę dobrych czasopism. Jestem też przekonany, że ministerstwo opublikuje recenzje czasopism, którym przyznano dodatkowe punkty i tych, którym podwyżki odmówiono. Z perspektywy redakcji 20-punktowca wiedza o tym, co trzeba zrobić żeby dostać te 40, 70 czy 100 pkt jest bezcenna. Poza tym publikacja taka utnie całą dyskusję o tym, czy punkty były przyznane po uważaniu czy nie. Jednocześnie zmiany w wykazie i dodanie nowych wysokopunktowanych czasopism oznaczają, że mamy nowe reguły gry. Najpierw ministerstwo informuje, że bierzemy pod uwagę tylko publikacje z wykazu, potem w uwaga(!) piątym, dodatkowym roku okresu ewaluacyjnego dorzuca ponad 1000 nowych, częściowo z podwyższoną punktacją, a innym, choć na pierwszy rzut oka nie widać zmian, dorzuca punktów. Wygrani są niewątpliwie ci, którzy w zeszłym roku wiedzieli, gdzie publikować. Skutki tych zmian są takie, że dalej możemy z łatwością ustalić, kto jest liderem tego wyścigu, tyle że niektórzy zostali liderami bardziej, inni nagle odpadli od czołówki (choć nie wiedzą dlaczego), a jeszcze inni zorientowali się, że niezależnie od tego, ile wysiłku włożyli w rozwój swoich jednostek są najwyraźniej przeznaczeni na odstrzał.
Trzeci problem dotyczy braku trybu odwoławczego. Przez cały okres obowiązywania wykazu redakcje pisały wnioski o przeliczenie lub podwyżkę punktów, niektóre regularnie co kwartał. Niektóre właśnie dowiedziały się, że ich supliki zostały wysłuchane, inne – że nie. Wydawnictwo nie w wykazie nie ma jednak możliwości jego zakwestionowania (zgubiono co najmniej 1 pozycję na Emerging), a takie, które uważa, że zostało skrzywdzone i ma za mało punktów może pisać apelacje do ślepej kiszki.
Ostatnia sprawa dotyczy skutków społecznych całej tej imprezy. Otóż poza pojedynczymi głosami uczonych i publicystami nikt inny nie chce najwyraźniej zabierać głosu. Ministerstwo Edukacji i Nauki opublikowało komunikat w sprawie zasad tworzenia wykazu. Ze stałych uczestników debaty akademickiej o wykazie napisał tylko Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej, a KEN poinformował, że nie ma z tym nic wspólnego. Cała reszta – gremia ustawowe, towarzystwa uczone, nieformalne i formalne reprezentacje dyscyplin, zwykle tak chętne do publikowania oświadczeń, rezolucji i odezw tym razem rączki w małdrzyk, usta w ciup. Cisza. I trudno się dziwić, bo punkty rozdzielono tak, że główni gracze i paru mniejszych mogą spać spokojnie i niewygodnie im protestować, skoro właśnie dostali od spóźnionego Mikołaja prezent gwarantujący przetrwanie ich jednostek (protip dla tropicieli jezuickich spisków: to nie to, kto jest wydawcą czasopisma decyduje, ważne jest kto ma nad nim kontrolę i któremu ośrodkowi nowy wykaz podnosi kategorię). Powyższe nie jest słowami krytyki pod adresem środowiska tylko stwierdzeniem faktu. System zapoczątkowany reformą min. Kudryckiej rozbija solidarność akademicką i zachęca do dbania tylko o swój interes. A tu poszczególne jednostki walczą, w sensie dosłownym, o przetrwanie. Nikt nie położy zdrowej głowy pod Ewangelię protestując, że czasopismo, w którym publikuje skoczyło nagle z 40 na 100 pkt., bo jeszcze sprostują wykaz i wyjdzie, że to 20 miało być. Minister dał, minister wziął – niech będzie imię jego pochwalone.
Patrząc z perspektywy ośrodka w budowie (15 lat istnienia to w nauce nie tak dużo) wiem, że staramy się uprawiać dobrą, choć niekoniecznie punktowaną setkami naukę. Różnice między uczelniami są naturalne, to że są ośrodki lepsze i mniej dobre też. Co przyniesie rok 2022 czas pokaże. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, że w tym kasynie stół do ruletki jest zwichrowany, a o wygranej może zadecydować to, jak blisko krupiera stoi gracz. Chciałbym jednak doczekać czasów, w których niezależnie od wyniku ewaluacji mógłbym powiedzieć, że „w dobrych zawodach udział wziąłem.” Na razie jednak mamy system, w którym od kategorii zależy nasze istnienie. A w takiej, ekstremalnej, rzeczywistości wszystkie chwyty dozwolone, więc wszyscy zrobimy, co w naszej mocy, żeby się do wskaźników dostosować i przetrwać. Tyle, że w tej grze nawet wygrana nie będzie powodem do dumy i raczej nie będziemy się nią głośno chwalić. Jednak, jak twierdzi znany badacz szkolnictwa wyższego, który by pewnie wolał, żeby jego nazwiska w tym kontekście nie wymieniać, ten biznes to gra o zasoby, prestiż, uprawnienia, władzę. I w 2022 r. wygrani będą ci z właściwą kategorią badawczą. O reszcie nikt nie będzie pamiętał.
No i po zawodach.
EDIT [15.02.2021] Zgodnie z zapowiedzią prof. Wierczyńskiego (w komentarzach) Komitet Nauk Prawnych PAN podjął uchwałę w sprawie Wykazu Pikachu. Tekst dostępny jest na profilu FB prof. Jacka Barcika, któremu dziękuję za jego publikację. Komitet Psychologii PAN dołączył, o czym na TT zawiadomił prof. Michał Bilewicz. Zarzuty są poważne, bo obejmują wprowadzenie na listę czasopism stricte publicystycznych. Nie mogę jednak się powstrzymać, by nie przypomnieć, że w wykazie figuruje od lat popularnonaukowy Scientific American i to z dorobkiem 70 pkt. O Chemical Abstracts za 20 pkt nawet nie wspomnę. I nie są to jedyne „kwiaty bibliometryczne” w tym wykazie.
EDIT [21.02.2021] Minister opublikował aktualizację wykazu. Dalej jest odjazdowo. Dodatkowo bardzo grzeczne oświadczenie opublikował KRASP
EDIT [24.02.2021] dołączył senat UJ , Komitet Nauk Politycznych PAN, Akademia Młodych Uczonych
I jak na razie nikt nie zaproponował, jak z tego wyjść, a to akurat byłoby ciekawe.
W Komitecie Nauk Prawnych PAN trwa właśnie głosowanie nad uchwałą w sprawie tego wykazu. Dementuję więc pogłoski, że „usta w ciup”:)
OK, już 2 członków Komitetu mnie poinformowało, że trwa. Obiecuję uzupełnić wpis o link do uchwały jak tylko będzie dostępna.