Sejm RP zmienił przepisy o liczeniu kosztów uzyskania przychodu z tytułu praw autorskich. Będą one odliczane tylko od określonej kwoty. Skutek – wynagrodzenia twórców się zmniejszą. Wynagrodzenia uczonych – także. Zmiana nie dotknie zarabiających w okolicach minimum ustawowego. Resztę – owszem. Jednocześnie rząd podwyższa stopniowo do 2015 r. wynagrodzenia w szkolnictwie wyższym.
I tu pojawia się pytanie: czy na skutek zmian prawa podwyżki zostaną skonsumowane przez wyższe podatki, czy też są one tak znaczne, że i tak będziemy zarabiać więcej. Czytelniku z kalkulatorem – policz, proszę, choć zgaduję, że raczej to pierwsze.
Za to będziemy mieć fundusze na zatrudnianie cudzoziemskich uczonych, żeby nam pokazali, jak się uprawia wielką i prawdziwą naukę. W konsekwencji na uczelniach będą dwie kategorie pracowników – cudzoziemcy opłacani według stawek światowych i cała reszta, z wynagrodzeniami krajowymi. Pytanie nr 2: czy takie zróżnicowanie płac ze względu na narodowość jest OK?
2 Comments
Możliwość komentowania jest wyłączona.
Późno, bo późno, ale skomentuję. Zarobki na uczelniach (jako średnie w grupach) zostały około roku 2002 powiązane ze średnią krajową: asystenci – średnia, adiunkci – dwie średnie, habilitowani – trzy średnie, profesorowie tytularni – cztery średnie (tego ostatniego wskaźnika pewny nie jestem). W roku 2004, rząd Belki pomajstrował przy rozporządzeniu i zamienił w nim średnią krajową na kwotę bazową w sferze budżetowej. W momencie zamiany nie czyniło to różnicy. W latach następnych – kolosalną. Jednoczesne praktyczne zamrożenie płac w szkolnictwie wyższym rozpędziło deprecjację w tempie co najmniej inflacji, a realnie w tempie odjeżdżania średniej krajowej. Na dziś, czyli rok 2013, inflacja względem roku 2004 wyniosła 30%, a wzrost średniej krajowej 70%. Podwyżka obiecana przez Kudrycką – 10%. Jednocześnie odbiera się 50% koszty uzyskania. Dalej komentować nie będę. Szkolnictwo wyższe i nauka zostały sprowadzone do poziomu branż śmieciowych, a Polska do poziomu kolonii gospodarczej Niemiec i rezerwuaru taniej siły roboczej. Ale kolejne rządy problemu nie widzą, byleby zwierzchnicy z Berlina i Brukseli zadowoleni byli i kolejne synekury dawali…
Owszem, mechanizm tak wygląda.