Właśnie media doniosły, że jednym z pomysłów nowej administracji jest przywrócenie 5-letnich studiów mgr w systemie 5-2, z możliwościa uzyskania tytułu zawodowego licencjata po trzech latach jako alternatywy dla tych, którzy chcą się przekwalifikować albo mają po prostu studiów dość. Uzasadnione jest to tym, że w trzy lata akademicko wykształcić nikogo się nie da.
Propozycja jest ciekawa, choćby dlatego, że system boloński nie wskazuje, jak długo mają trwać studia, tylko ile punktów ECTS ma zgromadzić ich absolwent. Postanowiłem się jednak pobawić trochę liczbami i pokazać, jak można zmodyfikować nasz system, żeby osiągnąć podobny efekt, bez naruszania struktury systemu bolońskiego.
Obecnie zgodnie z art. 164a Prawa o szkolnictwie wyższym studia I stopnia wymagają uzyskania co najmniej 180 ECTS (w systemie bolońskim: 180 do 240), II stopnia co najmniej 90 ECTS (w systemie bolońskim: 60 do 120 ECTS) a jednolite magisterskie 300 lub 360 ECTS (w przypadku studiów sześcioletnich). Dodatkowo MNiSW może wprowadzić ostrzejsze wymogi ukończenia studiów przewidując konieczność uzyskania przez studenta większej liczby ECTS.
Zakładam, że reformujemy studia o profilu akademickim, które mają za zadanie przygotować przyszłych uczonych lub wysoko wykwalifikowane kadry wykonujące zawody regulowane. Możemy też przyjąć, że takie studia wymagają uzyskania co najmniej 300 ECTS, jak przy studiach jednolitych magisterskich. Najprostsze rozwiązanie jakie się nasuwa, to wydłużenie studiów I stopnia do czterech lat, co oznaczałoby konieczność uzyskania 240 ECTS. W tym czasie można zrealizować cały materiał studiów i przygotować kandydata do pracy badawczej. Dotychczasowe studia magisterskie trwałyby rok i wymagały uzyskania 60 ECTS, zaś ich zasadniczą częścią byłaby praca badawcza spełniająca standardy stawiane artykułom naukowym. Dla studentów mających potrzebę przekwalifikowania się przeznaczone byłyby studia trzy- lub czterosemestralne pozwalające uzupełnić ewentualne braki w kanonie wykształcenia i opanowanie nowej dyscypliny.
Natomiast w przypadku studiów o charakterze praktycznym, nastawionych na opanowanie wąskospecjalistycznych umiejętności należałoby zachować dotychczasowy tok 3 lata dla studiów licencjackich i 3,5 dla inżynierskich. Studia II stopnia o profilu praktycznym umożliwiałyby uzyskanie konkretnych uprawnień zawodowych i trwałyby 3 lub 4 semestry.
Dodatkowo jako stopień pośredni można wprowadzić stopień Master of Advanced Studies (funkcjonuje w Szwajcarii) wymagający uzyskania 60 ECTS i trwających rok. W tym trybie mogłyby być prowadzone studia MBA, MPA, LLM a także dotychczasowe podyplomowe studia specjalizacyjne dające dodatkowe uprawnienia zawodowe (np. w zakresie nauczania nowych przedmiotów, archiwistyki i zarządzania dokumentacją współczesną, bibliotekoznawstwa itd).
Wprowadzenie tych zmian wymagałoby doprecyzowania przez ustawodawcę, czym mają być studia akademickie, a czym praktyczne oraz zaostrzenia kryteriów prowadzenia studiów podyplomowych Master of Advanced Studies, które powinny być prowadzone tylko w zakresie, w jakim dana jednostka ma prawa do prowadzenia studiów II stopnia.
Proponowane rozwiązanie jest proste, spójne z systemem bolońskim, a w dodatku różnicuje ścieżki kształcenia na uniwersyteckie i zawodowe, co umożliwi studentom wybór kierunku studiów zgodny z planami życiowymi, a uczelniom profilowanie własnego „DNA” i specjalizowanie się w kształceniu elit wiedzy lub elit czynu, bez tracenia z oczu misji uniwersytetu.
Uzupełnienie: jest jeszcze jedno wyjście, istniejące w obowiązujących przepisach, o którym nikt nie pomyślał. Otóż zgodnie z art. 9 ust. 3 pkt 1a ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego określa w drodze rozporządzenia, które kierunki studiów są prowadzone jako jednolite magisterskie, które tylko jako studia II stopnia, a które jako jednolite lub dwustopniowe. I to bez wprowadzania jakichkolwiek ograniczeń dla ministra poza uwzględnieniem zróżnicowania kwalifikacji absolwentów i potrzeb rynku pracy.. Zatem już teraz możliwe jest w zasadzie dowolne wprowadzanie modelu tylko 5, 5 lub (3+2), a nawet 5-2. To ostatnie ze względów legislacyjnych być może wymagałoby lekkiej zmiany przepisu, ale i w wersji obecnej tryb 5-2 byłby prawdopodobnie OK.
I to wszystko w ramach obowiązujących przepisów, z definicji zgodnych z systemem bolońskim, bez konieczności rezygnacji z Erasmusa itp. itd. Przygotowane przez ekipę MNiSW w ramach dostosowania naszej ustawy do standardów europejskich. Ot, surpris!
„Co można zrobić z systemem bolońskim?”
Odpowiem krotko: WRESZCIE GO WPROWADZIC, bo do tej pory podzial na 3+2 z systemem bolonskim niewiele mial wspolnego.
Poprzedzic to wreszcie akcja informacyjna dla srodowiska akademickiego NA CZYM POLEGA system bolonski, bo ide o zaklad, ze wiekszosc decydentow (ustalanie drzewiej minimow programowych a obecnie programow na poziomie RW i senatow uczelni) w ogole nie zrozumialo jakich decyzji od nich oczekiwano lub mnie chcialo zrozumiec ze wzgedu na wlasne interesy (wczesniej wypracowany lup godzinowo-etatowy i „nieodswiezana” na biezaco wiedza przekazywana studentom).
W artykule pada sformulowanie „studia akademickie”. Nie ma czegos takiego – jest tylko dryf akademicki zarzucony polskiemu szkolnictwu wyzszemu juz w raporcie OECD chyba z 2007 roku. Paradoksalnie ten dryf zostal niestety wzmocniony przez ostatnie nowelizacje ustawy PSW wbrew chyba intencjom ustawodawcy.
Sa tylko studia undergraduate i graduate.
Undergraduate powinny byc masowe, przygotowujace studentow do odnalezienia sie na wymagajacym i ciagle zmieniajacym sie rynku pracy w XXI. Nota bene nie rozumiem dlaczego swiatli ludzie z podobno czolowych polskich uczelni utozsamiaja przygotowanie do zycia zawodowego z „nauka zawodu”. Tak moze bylo w XIX wieku, ale nie obecnie!!!
Graduate to studia nierozlacznie zwiazane z prowadzeniem badan, a takimi na pewno nie sa polskie studia magisterskie.
Dlugosc studiow undergaduate. Zgadzam sie, ze w przypadku studiow inzynierskich wydluzenie do 4 lat ma sens pod jednym warunkiem. W koncu kadra musi przestac wykorzystywac dodatkowy czas na „umadrzanie” przekazywanej prostej wiedzy technicznej w sposob niestrawny dla studentow.
I juz uprzedzam kogos kto powie o specjalnej sciez
ce „akademickiej” na poziomie undergraduate. A dlaczego nie za zaczniemy mowic o akademickiosci szkoly sredniej, gimnazjum, podstawowej? A moze juz akademickie przedszkola dla wybitnie uzdolnionych dzieci?
Jak ktos sie dobrze zastanowi to sobie uswiadomi, ze to JUZ JEST realizowane. Mamy selekcje mlodziezy wg mozliwosci intelektualnych, zainteresowan najpozniej na etapie liceow.
To akademicy i decydenci powinni sobie odpowiedziec dlaczego to jest tracone na pierwszym roku studiow, gdzie w tej samej grupie znajduja sie osoby o drastycznie roznych mozliwosciach intelektualnych a poziom dostosowuje sie do przecietniakow ciagnac go w dol.
Odpowiedz jest prosta. Komus system bolonski pomylil sie z egalitaryzmem, ale na glupote rady nie ma i majstrowanie punktami ETCS i iloscia semestrow nic tuta nie zmieni. Uczelnie musza sie zroznicowac i dostosowac poziom nauczania do mozliwosci intelektualnych mlodziezy, ktora zakwalifikuja na studia na swojej uczelni.
Problem polega glownie na tym, ze akademicy sa ajeci fuchami, produkcja makulatury pseudo naukowej dla uzyskania formalnego awansu, a student jest na ostatnim miejscu. I wlasnie to ostatnie przede wszystkim musi sie zmienic.
Zgadzam się, że system boloński został niezbyt fortunnie (delikatnie mówiąc) wprowadzony, o KRK już nie mówiąc. „Szkoły akademickie” i „studia akademickie” to terminus technicus jeszcze z przedwojennych przepisów, więc był użyty w trochę innym znaczeniu. Co do podziału undergraduate – graduate: OK, z uwzględnieniem tzw. first professional degrees i tego, że model w różnych miejscach świata różnie wygląda. To jednak jest oczywiście kwestia marginalna.
Tekst jest o fidrygałkach prawniczych, majstrowaniu punktami, liczbą semestrów i ramami prawnymi całej imprezy. Tak, żeby można było potem całość wypełnić czymś sensownym, o ile ktokolwiek będzie chciał.
Przedostatnie zdanie to chyba zbytnia generalizacja (patrzę przez pryzmat własnej wąskiej działki, której i tak często odmawia się waloru naukowości, a praktyki pozaakademickiej wręcz się wymaga, bo bez tego trudno badania prowadzić, więc nie mam pełnego oglądu rzeczy).
Konieczność zmiany i stawianie studenta na pierwszym miejscu – TAK!