Ministerstwo Edukacji Narodowej obwieściło reformę kształcenia zawodowego. Będziemy mieć nowego typu średnie szkoły techniczne, nową maturę zawodową i jak można sądzić, także nowy system kształcenia w wyższych szkołach zawodowych (WSZ) i to tylko w branży, w której uzyskał tytuł technika. Pomysł na pierwszy rzut oka niezły, wzorowany na modelu niemieckim. Z dostępnych informacji nie dowiadujemy się jednak paru istotych rzeczy.
- Matura zawodowa ma dawać wstęp tylko do WSZ. Studia na „prawdziwym” uniwersytecie musiałyby być poprzedzone uzupełniającym liceum i maturą. No to teraz kilka problemów:
- czy absolwent WSZ, żeby studiować na uniwersytecie musiałby robić maturę?
- czy stopnie nadawane przez WSZ i uczelnie akademickie byłyby sobie równe?
- czy w dobie przenoszenia kwalifikacji zdobytych poza uczelnią, braku jednolitej ścieżki kariery zawodowej takie różnicowanie ma sens?
- czy naprawdę MEN myśli, że dla technika administracji jedyną możliwą ścieżką kształcenia powinny być studia w WSZ na kierunku „administracja?” A jak na rynku pracy będzie zapotrzebowanie na spedytorów, albo księgowych, to nie może się przekwalifikować na studiach? Moim nowym rektorem jest technik chemik, dziś – profesor historii; w zespole na wydziale mam dwóch techników żeglugi śródlądowej i jednego mistrza murarskiego. Wybór szkoły średniej nie naprawdę przesądza o dalszych losach.
- MEN zapewne nie zauważył, że absolwenci średnich szkół technicznych zasilają przede wszystkim szeregi studentów uniwersytetów regionalnych („publicznych masowych”) . Jednocześnie nie mamy systemu WSZ, bo podjęta w latach 90-tych próba spaliła na panewce, ze względów różnych, w tym braku profesjonalnej kadry z doktoratami i systemu nauki i szkolnictwa wyższego zmuszającego uczelnie do uzyskiwania pełni praw akademickich. No i znów kilka problemów:
- Skoro brak odpowiedniej liczby WSZ & w dalszym ciągu brak licznej kadry z doktoratami i doświadczeniem praktycznym, chcącej w dodatku pracować w „zawodówce” za psie pieniądze, to GDZIE absolwenci tych szkół technicznych będą studiować?
- Skoro absolwenci szkół technicznych mają być skazani na studia w WSZ, pojawi się luka edukacyjna: nie będzie dla nich miejsca w „zawodówkach,” a jednocześnie uczelnie regionalne stracą około 40-50% ogólnej liczby kandydatów na studia, co doprowadzi do ich likwidacji, bo w WSZ się nie przekształcą, albowiem poza nielicznymi wydziałami nauk stosowanych, nie mają kadry z doświadczeniem praktycznym, niezbędnym do kształcenia zawodowego. Uniwersytet po prostu czemuś innemu służy.
- EDIT: wg prezentacji dostępnej tutaj tytuł technika zapewniać będzie wstęp na studia wyższe. W innej części prezentacji widzimy podział na studia wyższe zawodwe i (po maturze) „studia wyższe magisterskie.” Ktoś wyraźnie nie zauważył systemu bolońskiego.
- Czy ten pomysł był jakoś uzgadniany z MNiSW? Uszczegółowiając:
- Jak ten pomysł się ma do strategii rozwoju nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce? A, pardon, zapomniałem, jakiej strategii?
- Jak się ma do propozycji zespołów pracujących nad ustawą 2.0? Tego też nie wiemy, gdyż poza krótkimi prezentacjami propozycje startowe zespołów nie zostały opublikowane.
- Czy MEN konsultował te pomysły z rektorami uczelni wyższych (publicznych, niepublicznych, jakichkolwiek)? Są jakieś badania studialne, materiały do OSR, cokolwiek? Taka zmiana wywiera skutki na lata i może doprowadzić do trwałej zmiany pejzażu akademickiego w Polsce. Zmiany, której skutki mogą być albo tragiczne, albo wspaniałe.
- Czy na pewno rozdzielenie ministerstw szkolnictwa wyższego i edukacji było dobrym pomysłem? Pamiętamy, czyj to był pomysł, może czas naprawić dawny błąd?
- Dobre wykształcenie zawodowe kosztuje duże pieniądze. Kreda i tablica nie wystarczą. Ktoś to wziął pod uwagę?
- Jaki ma być kształt wyższego szkolnictwa zawodowego?
- Czy zakładamy 2 równorzędne ścieżki kształcenia, w których absolwent WSZ może uzyskać doktorat na uniwersytecie, a licencjat filozofii magisterium z transportu i spedycji na WSZ, czy uznajemy, że absolwent WSZ ma status taki, jak nauczyciel lub pracownik służb społecznych po kolegium?
- Czy zakładamy model francuski z WSZ jako instytutami przy uniwersytetach (wada: cała bystra młodzież idzie do grandes ecoles i WSZ, na uniwersytet świadomie decydują się przyszli lekarze i prawnicy, bo tego gdzie indziej studiować się nie da).
- Czy zakładamy apartheid – równoległe i równoważne ścieżki kształcenia, ale bez możliwości przechodzenia z jednej na drugą? Mielibyśmy tu podział wypracowany w RPA na uniwersytety i WSZ (technikon). Absolwenci tych ostatnich otrzymywaliby stopnie różniące się nazwą od tych akademickich. W RPA do niedawna absolwenici technikonów uzyskiwali nie stopień akademicki, a dyplom, zaś odpowiednikiem stopnia doktora był laureatus technologiae. Teraz WSZ w RPA nadają stopnie „bolońskie” z dodatkiem technologiae w nazwie (BTech, Mtech, DTech). Podobny podział (bez prawa nadawania doktoratów) utrzymuje się w Niemczech i Finladii, w Wielkiej Brytanii WSZ zrównano z uniwersytetami.
-
- Jak to wszystko ma się do polityki zrównoważonego rozwoju i wyrównywania nierówności społecznych?
- Proponowany system stygmatyzuje i utrwala podziały klasowe. O karierze życiowej będziemy rozstrzygać już w przypadku kilkunastolatków podejmujących decyzję o wyborze szkoły średniej – liceum czy technikum?
- Zapominamy, że absolwenci szkół technicznych zdają 2 matury w tym samym czasie – „licealną” i zawodową. Skoro sobie z tym radzą, mają co najmniej tyle samo, jeśli nie więcej, wiedzy, umiejętności i wytrwałości, co ich koledzy z liceów.
- Ta propozycja to ulganie pokusie elitaryzmu. Szkół dla elity i „plebsu.” Z takim myśleniem akurat większość rządowa się nigdy nie kojarzyła, widać następuje zmiana w sposobie widzenia świata. Natomiast propozycja ta wpisuje się w sposób myślenia o Polsce jako kraju, w którym jest światła elita, ci którym dzieki przypadkowi, koneksjom lub umiejętnościom się w życiu powiodło i wiecznie niezadowolone, niewykształcone, biedne „chamy” z pretensjami do świata, które nie zasługują na porządne wykształcenie i starczy, że będą umiały wajchę przekładać, bo do decydowania o sprawach państwa i tak nikt ich nie dopuści.
- I to mi przypomina pewien poemat, w którym „szlachcic pcimski” oburzał się na zbuntowane „chamstwo” (czytelniku – poszukaj sam.
- Jak to wszystko ma się do polityki zrównoważonego rozwoju i wyrównywania nierówności społecznych?
- Poza tym – udanych wakacji.
UZUPEŁNIAJĄCO (29.06.16): moje wątpliwości dotyczą kształtu wyższego szkolnictwa zawodowego, nie reformy szkolnictwa zawodwego.