Akademicki apartheid?

Ministerstwo Edukacji Narodowej obwieściło reformę kształcenia zawodowego. Będziemy mieć nowego typu średnie szkoły techniczne, nową maturę zawodową i jak można sądzić, także nowy system kształcenia w wyższych szkołach zawodowych (WSZ) i to tylko w branży, w której uzyskał tytuł technika. Pomysł na pierwszy rzut oka niezły, wzorowany na modelu niemieckim. Z dostępnych informacji nie dowiadujemy się jednak paru istotych rzeczy.

  1. Matura zawodowa ma dawać wstęp tylko do WSZ. Studia na „prawdziwym” uniwersytecie musiałyby być poprzedzone uzupełniającym liceum i maturą. No to teraz kilka problemów:
    1. czy absolwent WSZ, żeby studiować na uniwersytecie musiałby robić maturę?
    2. czy stopnie nadawane przez WSZ i uczelnie akademickie byłyby sobie równe?
    3. czy w dobie przenoszenia kwalifikacji zdobytych poza uczelnią, braku jednolitej ścieżki kariery zawodowej takie różnicowanie ma sens?
    4. czy naprawdę MEN myśli, że dla technika administracji jedyną możliwą ścieżką kształcenia powinny być studia  w WSZ na kierunku „administracja?” A jak na rynku pracy będzie zapotrzebowanie na spedytorów, albo księgowych, to nie może się przekwalifikować na studiach? Moim nowym rektorem jest technik chemik, dziś – profesor historii; w zespole na wydziale mam dwóch techników żeglugi śródlądowej  i jednego mistrza murarskiego. Wybór szkoły średniej nie naprawdę przesądza o dalszych losach.
  2. MEN zapewne nie zauważył, że absolwenci średnich szkół technicznych zasilają przede wszystkim szeregi studentów uniwersytetów regionalnych („publicznych masowych”) . Jednocześnie nie mamy systemu WSZ, bo podjęta w latach 90-tych próba spaliła na panewce, ze względów różnych, w tym braku profesjonalnej kadry z doktoratami i systemu nauki i szkolnictwa wyższego zmuszającego uczelnie do uzyskiwania pełni praw akademickich. No i znów kilka problemów:
    1. Skoro brak odpowiedniej liczby WSZ & w dalszym ciągu brak licznej kadry z doktoratami i doświadczeniem praktycznym, chcącej w dodatku pracować w „zawodówce” za psie pieniądze, to GDZIE absolwenci tych szkół technicznych będą studiować?
    2. Skoro absolwenci szkół technicznych mają być skazani na studia w WSZ, pojawi się luka edukacyjna: nie będzie dla nich miejsca w „zawodówkach,” a jednocześnie uczelnie regionalne stracą około 40-50% ogólnej liczby kandydatów na studia, co doprowadzi do ich likwidacji, bo w WSZ się nie przekształcą, albowiem poza nielicznymi wydziałami nauk stosowanych, nie mają kadry z doświadczeniem praktycznym, niezbędnym do kształcenia zawodowego. Uniwersytet po prostu czemuś innemu służy.
    3. EDIT: wg prezentacji dostępnej tutaj tytuł technika zapewniać będzie wstęp na studia wyższe. W innej części prezentacji widzimy podział na studia wyższe zawodwe i (po maturze) „studia wyższe magisterskie.” Ktoś wyraźnie nie zauważył systemu bolońskiego.
  3. Czy ten pomysł był jakoś uzgadniany z MNiSW? Uszczegółowiając:
    1. Jak ten pomysł się ma do strategii rozwoju nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce? A, pardon, zapomniałem, jakiej strategii?
    2. Jak się ma do propozycji zespołów pracujących nad ustawą 2.0? Tego też nie wiemy, gdyż poza krótkimi prezentacjami propozycje startowe zespołów nie zostały opublikowane.
    3. Czy MEN konsultował te pomysły z rektorami uczelni wyższych (publicznych, niepublicznych, jakichkolwiek)? Są jakieś badania studialne, materiały do OSR, cokolwiek? Taka zmiana wywiera skutki na lata i może doprowadzić do trwałej zmiany pejzażu akademickiego w Polsce. Zmiany, której skutki mogą być albo tragiczne, albo wspaniałe.
    4. Czy na pewno rozdzielenie ministerstw szkolnictwa wyższego i edukacji było dobrym pomysłem? Pamiętamy, czyj to był pomysł, może czas naprawić dawny błąd?
    5. Dobre wykształcenie zawodowe kosztuje duże pieniądze. Kreda i tablica nie wystarczą. Ktoś to wziął pod uwagę?
  4. Jaki ma być kształt wyższego szkolnictwa zawodowego?
    1. Czy zakładamy 2 równorzędne ścieżki kształcenia, w których absolwent WSZ może uzyskać doktorat na uniwersytecie, a licencjat filozofii magisterium z transportu i spedycji na WSZ, czy uznajemy, że absolwent WSZ ma status taki, jak nauczyciel lub pracownik służb społecznych po kolegium?
    2. Czy zakładamy model francuski z WSZ jako instytutami przy uniwersytetach (wada: cała bystra młodzież idzie do grandes ecoles i WSZ, na uniwersytet świadomie decydują się przyszli lekarze i prawnicy, bo tego gdzie indziej studiować się nie da).
    3. Czy zakładamy apartheid – równoległe i równoważne ścieżki kształcenia, ale bez możliwości przechodzenia z jednej na drugą? Mielibyśmy tu podział wypracowany w RPA na uniwersytety i WSZ (technikon). Absolwenci tych ostatnich otrzymywaliby stopnie różniące się nazwą od tych akademickich. W RPA do niedawna absolwenici technikonów uzyskiwali nie stopień akademicki, a dyplom, zaś odpowiednikiem stopnia doktora był laureatus technologiae. Teraz WSZ w RPA nadają stopnie „bolońskie” z dodatkiem technologiae w nazwie  (BTech, Mtech, DTech). Podobny podział (bez prawa nadawania doktoratów) utrzymuje się w Niemczech i Finladii, w Wielkiej Brytanii WSZ zrównano z uniwersytetami.
    1. Jak to wszystko ma się do polityki zrównoważonego rozwoju i wyrównywania nierówności społecznych?
      1. Proponowany system stygmatyzuje i utrwala podziały klasowe. O karierze życiowej będziemy rozstrzygać już w przypadku kilkunastolatków podejmujących decyzję o wyborze szkoły średniej – liceum czy technikum?
      2. Zapominamy, że absolwenci szkół technicznych zdają 2 matury w tym samym czasie  – „licealną” i zawodową. Skoro sobie z tym radzą, mają co najmniej tyle samo, jeśli nie więcej, wiedzy, umiejętności i wytrwałości, co ich koledzy z liceów.
      3. Ta propozycja to ulganie pokusie elitaryzmu. Szkół dla elity i „plebsu.” Z takim myśleniem akurat większość rządowa się nigdy  nie kojarzyła, widać następuje zmiana w sposobie widzenia świata. Natomiast propozycja ta wpisuje się w sposób myślenia o Polsce jako kraju, w którym jest światła elita, ci którym dzieki przypadkowi, koneksjom lub umiejętnościom się w życiu powiodło i wiecznie niezadowolone, niewykształcone, biedne „chamy” z pretensjami do świata, które nie zasługują na porządne wykształcenie i starczy, że będą umiały wajchę przekładać, bo do decydowania o sprawach państwa i tak nikt ich nie dopuści.
      4. I to mi przypomina pewien poemat, w którym „szlachcic pcimski” oburzał się na zbuntowane „chamstwo” (czytelniku – poszukaj sam.
  5. Poza tym – udanych wakacji.

UZUPEŁNIAJĄCO (29.06.16): moje wątpliwości dotyczą kształtu wyższego szkolnictwa zawodowego, nie reformy szkolnictwa zawodwego.