Rebecca Kiessling i problem granic debaty

Podpisałem się pod listem otwartym krytykującym uniemożliwienie spotkań z Rebeccą Kiessling na dwóch uniwersytetach. Rozumiem argumentację rektorów, uważam jednak, że ich decyzja była co najmniej ryzykowna, jeśli nie niebezpieczna dla wolności debaty na uniwersytecie. Podpisałem, kierując się trzema powodami:

  1. Jestem zwolennikiem bardzo daleko idącej wolności wypowiedzi i uważam ją za jedną z gwarancji swobodnej debaty publicznej. Uniwersytet jest przy tym ostatnim już miejscem, gdzie jeszcze może ona się toczyć sine ira. Dotyczy to także propozycji zmiany prawa – od legalizacji miękkich narkotyków do zakazu aborcji włącznie. Na uniwersytecie propozycja taka może być poddana próbie w swobodnej dyskusji, nawet z udziałem demagogów. Dlatego uważam za słuszną decyzję rektora UJ, który nie zakazał parę lat temu przeprowadzenia debaty o wyroku w sprawie Alicji Tyskiąc, pomimo protestów ze strony środowisk związanych z Radiem Maryja.
  2. Uważam, że taki zakaz tworzy niebezpieczny precedens. Nie wiem, jak będzie wyglądać ustawa 2.0, są jednak poważne przesłanki by przypuszczać, że władze uczelni będą wybierane nie przez samorząd akademicki, a przez upolitycznione w pewnym stopniu rady powiernicze lub wprost mianowane przez ministra. Może się więc zdarzyć, że za dwa lata będę podpisywał taki sam protest, bo władzom uczelni nie spodoba się linia polityczna prelegenta i ktoś tam zakaże występu mówcy związanemu np. z dużą międzynarodową fundacją, bo jest agentem szatańskiego spisku międzynarodowej finansjery, knującej jak tu zamienić Polskę w kolonię Mandżurii. Ponieważ wszystkie strony debaty publicznej mają ciągoty do ograniczania wolności debaty uniwersyteckiej (starczy zerknąć do linka wyżej), niebezpieczeństwo to jest realne i należy  mu się sprzeciwiać, niezależnie od tego, komu akurat w danym momencie próbuje się odebrać głos.
  3. Jednym z ważniejszych argumentów w debacie o aborcji jest wyciąganie trudnych przypadków (hard cases). Przywołuje się przypadki ofiar gwałtów, kazirodztwa, dziewczynek w ciąży. Argument taki jest dopuszczalny. Rebecca Kiessling jest takim częścią takiego trudnego przypadku, a ze względu na to, że występuje osobiście, dyskusja z nią sprowadzi się w którymś momencie do próby odparcia argumentu „czemu uważasz, że nie powinnam była się urodzić.” Retor wie, jak się taki argument stosuje, wie także jak można go odeprzeć, choć nie jest to łatwe. Na tym przykładzie można było pokazać studentom, jak wygląda teoria argumentacji w praktyce. Poza tym uczelnia jest miejscem, gdzie student powinien być konfrontowany także ze stanowiskami światopoglądowymi, z którymi się nie zgadza i gdzie powinien nauczyć się bronić własnej racji także przed przeciwnikiem, który wyposażony jest w ciężką artylerię.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga – podpis jest wyłącznie mój, a nie wyraża stanowiska ani mojej uczelni, ani wydziału.

Uzupełnienie:

Tak dla odmiany: mec. Kiessling miała w zeszłym roku wystąpienie na Queens University w Belfaście, gdzie brała udział w dyskusji z tamtejszym rzecznikiem praw obywatelskich. Spotykała się też (co u nas chyba by nie przeszło) z młodzieżą szkolną. Krytykę tych spotkań można znaleźć tutaj.