Minister nauki ogłosił nowy wykaz czasopism punktowanych, obwieszczając przy tym, że kończy z „punktozą.” W przypadku nauk prawnych już pojawiło się stado, ba, tabun wręcz, wątpliwości. Do wykazu podszedł entuzjastycznie prof. E. Kulczycki, mocno skrytykował prof. G. Krawiec. To, co dla scjentometry jest sukcesem, dla prawnika – katastrofą. Problem tak naprawdę w punkcie widzenia. Piszący te słowa siedzi w tym przypadku okrakiem na barykadzie, z jednej strony będąc zwolennikiem ewaluacji, z drugiej – zakładając, że ma ona sens tylko, jeśli będzie sensownie robiona. Z tym akurat w przypadku nauk prawnych jest pewien problem.
Nie będę w tym miejscu przypominał, że SCOPUS, Web of Science et consortes są średnio reprezentatywne, jeśli chodzi o nauki prawne. Ładnie natomiast pokazują, które kraje dostosowują swój sposób uprawiania tej dyscypliny do tyranii miar i wag. Stąd dość duża reprezentacja części „globalnego Południa” – państw, w których językiem urzędowym jest hiszpański lub portugalski, przy niemal zupełnej nieobecności państw będących punktem odniesienia dla poszczególnych „rodzin” prawniczych – Niemiec, Austrii czy Szwajcarii, o Francji nawet nie mówiąc. Ze szkodą dla nauki, bo np. w zakresie prawa szkolnictwa wyższego większość ważnych prac ukazuje się w tych właśnie krajach. Wykaz reprezentatywnych baz danych nie obejmuje natomiast jedynego chyba zestawienia tworzonego z myślą o daniu prawnikom – komparatystom kompletnego spisu najważniejszych czasopism prawniczych: Index to Foreign Legal Periodicals. Skoro można było dać informatykom zestaw „punktowanych” konferencji, to i prawnikom można było uwzględnić „Index,” tym bardziej, że są na nim także polskie czasopisma, dość powszechnie uważane za dobre, ale nie uwzględnione w wykazie, jak np. „Przegląd Sądowy” czy „Palestra.”
Nie chcę w tym miejscu odnosić się do decyzji tych wydawców, którzy nie starali się o włączenie ich czasopism do wykazów. Jest to decyzja biznesowa, której skutki mogą być ciekawe. Wiadomo, że komercyjny charakter pisma nie stał na przeszkodzie ubieganiu się o dofinansowanie w ramach programu „500 czasopism” – Przegląd Ustawodawstwa Gospodarczego zastartował i dofinansowanie otrzymał. Część zatem czasopism zniknęła z obiegu naukowego (pewnie na krótki okres) trochę jakby na własne życzenie. Należy przy tym zauważyć, że są to często czasopisma znane i uznane, których zniknięcie z rynku byłoby stratą dla nauki. Publikowanie w nich „tekstów piątych” – powstałych po nakarmieniu Molocha Polonu czterema wymaganymi będzie w pewnym sensie testem środowiskowej lojalności. wobec tradycyjnych marek, a dla ich redakcji – testem na to, czy są w stanie wprowadzić swoje czasopisma do obiegu środowiskowego.
Mocno dziwi punktacja przyznana czasopismom prawniczym, choć jest ona pochodną przyjętego modelu ich klasyfikacji. Polskie studenckie zeszyty naukowe z Wrocławia mają tyle samo punktów, co wydawany przez Czeską Akademię Nauk „The Lawyer,” W przypadku niektórych polskich czasopism widać, że podniesiono im punktację, ponieważ były wysoko punktowane na liście B. W przypadku innych ich wysoka punktacja jest zagadką (uzasadnień nie opublikowano). Zdecydowanie nie ma związku między pozycją rankingową w konkursie „500 czasopism” a punktacją na liście. Czasopisma mające w konkursie wyniki na poziomie 95%-100% mają po 20 pkt. Bardzo wysoko punktowane są czasopisma jedynie w niewielkim stopniu, jeśli w ogóle, zajmujące się problematyką prawa Unii Europejskiej i jej państw członkowskich, co w zasadzie ogranicza możliwość publikowania w nich. Ten problem dotyczy jednak wszystkich, więc nie powinien wpływać na ostateczny wynik. Wysoko punktowane są też czasopisma jedynie przy bardzo dużym natężeniu dobrej woli uznawane za prawnicze. Przykładem jest tu NATURE, które raczej rzadko podejmuje tę problematykę.
Jaki jest skutek takiej punktacji? Otóż petryfikuje ona stan dotychczasowy, ba zniechęca nawet do umiędzynarodowienia. Petryfikuje, bo struktura publikacji prawniczych w ewaluacji 2021 pozostanie bez zmian – wszyscy będziemy mieć podobne wyniki z lekką (ok, znacznie większą, bo różnica między przeciętnym a „topowym” polskim czasopismem wzrośnie z 1,5 do 3,5, co się odbije na liczbie osobopunktów) przewagą uczelni związanych wydawniczo z wysoko punktowanymi czasopismami. Niemal nieopłacalne będzie publikowanie za granicą, bo większość czasopism, których tematyka związana jest z prawem naszej części świata (Europy ogólnie mówiąc) jest nisko punktowana. Czyli dostaniemy skutek odwrotny do zamierzonego.
Co trzeba by zrobić? Otóż trzeba by zbadać, w jakim stopniu miary scientometryczne nadają się do zastosowania w naukach prawnych. Przykładowo Anglicy, Włosi czy Australijczycy doszli do wniosku, że się nie nadają. Jeśli się nie nadają, to trzeba by poszukać innego sposobu punktowania czasopism. Być może coś prostego jak budowa cepa grupa A = 60 pkt (WoS, SCOPUS), Grupa B = 40 pkt (Emerging Sources Index, Index to Legal Periodicals, itd), Grupa C = 20 pkt (ERIH+). BEZ oceny eksperckiej. I nie należy się przejmować tym, że w różnych dyscyplinach punkty będą różne, bo to jest OK. Porównujemy porównywalne, więc to, że czasopismo z teologii będzie miało tyle samo punktów, co chemiczne nic namo żadnej dyscyplinie nie powie. No, chyba że założymy, że w każdej dyscyplinie będzie procentowo dokładnie tyle samo czasopism za 200, 140, 100 itd pkt. Wtedy można przynajmniej sprawdzić, czy publikacje się podobnie teologom i chemikom rozkładają. Tylko po co?
1 Comment
Możliwość komentowania jest wyłączona.