Szlifowanie ewaluacji

Na portalu legislacja.gov.pl ukazał się projekt rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie ewaluacji działalności naukowej. No i mamy kolejną burzę, bo wszyscy zaczęli sprawdzać, kto za tym stoi i co się za tym kryje. Tradycyjnie, zależnie od opcji intelektualnej: masoni, jezuici, Lord Voldemort, Darth Sidious albo profesor Moriarty. A kryje się za tym (niepotrzebne skreślić): neoliberalna destrukcja uniwersytetu, powrót do Średniowiecza, cień Erdogana i pewnie parę innych spraw, które wyleciały mi z głowy. Czytelnik sobie dopisze. Generalnie nic dobrego, krupier oszukuje a ruletka jest zwichrowana. Tymczasem wydaje się, że tym razem -niekoniecznie. Odbieram ten projekt jako próbę doprowadzenia systemu do stanu jakiej – takiej używalności. Niekoniecznie doskonałą, ale nie zabójczą, choć do poprawienia (konsultacje trwają).

Najbardziej widoczna zmiana to przyjęcie przez Ministra Edukacji i Nauki pełnej odpowiedzialności za progi punktowe, od których dostaje się kategorie godne i niegodne uznania oraz konsekwencje ich wprowadzenia . Dotychczas minister zatwierdzał progi proponowane przez KEN. No i pojawiał się problem, bo odpowiedzialność za efekt się rozmywała na zasadzie „nie ja, kolega.” O tym, co by się stało jakby minister propozycji progów nie zatwierdził wolę nie myśleć. Jakoś to pewnie rozwiązywano, a czy był problem i jaki dowiemy się, jak jakiś odważny minister otworzy dane z poprzednich parametryzacji. Na razie wychodzi, że minister bierze na siebie odpowiedzialność za to, czy Akademia w Dzięgielowie będzie Uniwersytetem Dzięgielowskim czy Dzięgielowską Uczelnią Zawodową.

Ciekawie się robi jeśli chodzi o punkty – redakcje prac w wydawnictwach klasy „standard” dostaną 40 pkt, a monografie – 120 pkt (150% tego co dostają koledzy spoza HST). Technicznie chodzi o to, żeby proporcje w grupach „standard” i „super-hiper” były takie same. Tu jednak ciekawostka, na którą na TT zwrócił uwagę Marcin Miłkowski – par. 17 ust 7 rozporządzenia wprowadza limit publikacji z grupy „standard” (dotychczas 100 pkt) do poziomu 20% z 3N. Czyni to niezręcznie, bo ograniczenie dotyczy udziałów jednostkowych w monografiach naukowych, których całkowita wartość punktowa wynosi nie więcej niż 100 pkt, i redakcjach naukowych takich monografii, uwzględnianych w ocenie ewaluowanego podmiotu. Czyli jak przerobimy stupunktowca na studwudziestopunktowca to się na ograniczenie nie będzie łapał. Odpada także ograniczenie dotyczące liczby monografii, redakcji i rozdziałów w wydawnictwach za 100 pkt do 2 pozycji na łebka (par. 17 ust. 1 pkt Hulaj dusza, piekła nie ma.

Zanim jednak doszukamy się ukrytej strategii jezuitów, masonów itd.. albo rzucimy się drukować monografie stadami, zastanówmy się, czy to nie jest zwykłe i nudne „legislator nie dostrzegł.” Bo myślę, że jednak nie dostrzegł problemu. Zerknijmy na par. 13 ust. 3 rozporządzenia, gdzie do ustępu 3 i 6, gdzie jak byk stoją osiemdziesiątki i setki.

  1. W przypadku:
    1) wieloautorskiej monografii naukowej, której całkowita wartość punktowa wynosi 80 albo 100 pkt, i rozdziału
    w wieloautorskiej monografii naukowej, którego całkowita wartość punktowa wynosi 20 pkt, przeliczeniowa wartość punktowa wynosi iloczyn wartości SQRT(k/m)i całkowitej wartości punktowej tej monografii albo tego rozdziału, ale nie mniej niż 10% tej wartości,

oraz

  1. W przypadku współredakcji naukowej monografii naukowej, której całkowita wartość punktowa wynosi:
    1) 80 albo 100 pkt, przeliczeniowa wartość punktowa wynosi iloczyn wartości SQRT(k/m) i całkowitej wartości punktowej redakcji naukowej monografii naukowej, ale nie mniej niż 10% tej wartości,

Setek już nie ma, więc jeśli rozporządzenie wejdzie w życie w proponowanym kształcie, to nie będzie można ustalić przeliczeniowej wartości punktowej współautorstwa monografii wieloautorskiej ani współredakcji takiej monografii. Monografia za 80 lub 100 pkt to nie to samo, co monografia za 120 pkt, nawet jak zbiór monografii za 100 pkt jest zbiorem pustym (tak, wiem, kreatywna wykładnia załatwia wszystko). Czyli się ktoś rąbnął. W tę lub tamtą stronę.

Summa – standardowe szlifowanie przepisów i zestaw niedoróbek legislacyjnych do poprawy. Niedoróbek naprawdę trudnych do uniknięcia. To rozporządzenie jest zdecydowanie „user fiendly.” Do kompletu brakuje jeszcze sensownej instrukcji prezentacji osiągnięć w kryterium 3 oraz poprawionego wykazu czasopism (parę nowych rzeczy jest na „Emerging” i SCOPUS, parę istniejących wykaz pominął, sporo ma źle policzone punkty). Poprawić, przeprowadzić ewaluację na tym, co mamy, uwolnić dane i może od stycznia 2021 będziemy wiedzieć na czym stoimy na następny okres sprawozdawczy.